„Twój uśmiech jest posłańcem twojej dobrej woli…”

         Niełatwo jest nam poświęcić choć minutę z naszego cennego czasu innym. Szczególnie komuś zupełnie obcemu. Potrzebującemu, często niepełnosprawnemu. Ale przede wszystkim komuś spragnionemu miłości i atencji. Z takimi właśnie osobami mamy  do  czynienia  - my wolontariusze z liceum, którzy zobowiązaliśmy się, co sobotę spędzać czas z podopiecznymi Ośrodka Rehabilitacji Narządu Ruchu „Krzeszowice”.

W sercu każdego z nas był cień niepewności, obawy i dezorientacji. Baliśmy się spotkania z chorobą i cierpieniem. Mało kto w młodzieńczym wieku myśli o samotnej starości, niedołężności. Jednak już pierwsza wizyta zmieniła nasze nastawienie. Po zapoznaniu się z restrykcyjnymi zasadami funkcjonowania  placówki, przystąpiliśmy do naszych zadań. Odwiedziny pacjentów okazały się być dobrą okazją do rozmów na przeróżne tematy. Nie brakowało gromkich śmiechów i chwil autentycznych wzruszeń. Podopieczni chętnie zaangażowali się w gry planszowe, prace plastyczne, które nie tylko stymulują ich logiczne myślenie, ale również zdolności manualne. Między wolontariuszami a pacjentami szybko nawiązała się nić porozumienia. Nie ma mowy o żadnej barierze pokoleniowej. Wiosenna aura, która nastała tak nagle, skłoniła nas do wspólnych spacerów alejkami rozległego parku. Niesforne promienie słońca stały się antidotum na chandrę, zrezygnowanie, samotność, a nawet na ból. Pogaduszki w cieniu potężnych drzew cudownie podziałały zarówno na chorych, jak i wolontariuszy. Możliwość wywoływania na twarzy bliźniego grymasu radości, zapalania w ich oczach iskierek entuzjazmu, motywowania do podjęcia walki z chorobą jest nagrodą samą w sobie. Dostrzeganie postępów, jakie robią, tworzenie na pozór niemożliwych relacji daje ogrom satysfakcji. Praca z potrzebującymi, to również praca nad samym sobą. Wigor, cierpliwość, zrozumienie, poświęcenie, świeżość są tutaj w cenie. Pospolite cechy charakteru urastają do rozmiarów supermocny, bajkowych bohaterów. Ale czego się nie robi, by drugi człowiek poczuł się na nowo potrzebny? Czy jest coś piękniejszego niż szczery uśmiech na umęczonej chorobą twarzy?

                                                                                                             Alicja Mirek, klasa Ib