Zrób to sam na ZPT

 

To było w drugiej, lub trzeciej klasie. Historia dotyczy przedmiotu może nie najważniejszego, ale z naszego punktu widzenia przydatnego – ZPT, czyli zajęć praktyczno-technicznych. Przypominam , że pod koniec lat 60- tych w TVP królował program Adama Słodowego „Zrób To Sam”. Ponieważ byłem w trakcie zakładania zespołu big–beatowego ( tak wtedy nazywano młodzieżową muzykę rozrywkową), postanowiłem, że na tychże zajęciach zrobię sobie gitarę elektryczną. Jeżeli ktoś orientuje się w technologii produkcji takiego instrumentu, to rozumie, że porywałem się z motyką na słońce. Ale dla mnie nie miało to znaczenia, bo prawdziwa, fabryczna gitara była w tych czasach nieosiągalna. W całą akcję zaangażowany był sztab stolarzy, elektryków i jeden lutnik – amator, którego zadaniem było nabicie progów na gryf. Ale nie tego procesu powstawania instrumentu dotyczy moja opowieść.

Jeden z klasowych kolegów pozazdrościł mi tego pomysłu i postanowił również wykonać gitarę elektryczną. Postanowił również, że nie napracuje się przy tym zbytnio. Jego plan polegał na tym, że dotarł do muzyka z zespołu, który posiadał zakupioną w Czechosłowacji gitarę marki „Jolana” – marzenie polskich gitarzystów, pozbawił ją kilku części, kilka poodkręcał i przedstawił na lekcji ZPT jako instrument w trakcie powstawania.  Hmm. Prowadzący zajęcia, doświadczony inżynier, nie skomentował ani nie dał po sobie poznać, że domyśla się, co tu jest „grane”. Nie muszę mówić, że mój produkt przy nawet niekompletnej i pozbawionej kilku części „ Jolanie” wyglądał jak marne rękodzieło.

Jakie było nasze zaskoczenie, gdy przy oddawaniu do oceny „gotowych” już instrumentów otrzymałem za moją ( działającą i grającą ) gitarę ocenę bardzo dobrą, a w „Jolanie” kolegi prowadzący zajęcia dopatrzył się kilku błędów i ocenił ją na „czwórkę”.

Tym sposobem cel wychowawczy został osiągnięty, bez używania dostępnych wtedy  metod przymusu szkolnego, bo oczywiście wszyscy zrozumieli przesłanie   takiej oceny naszych prac.

Jakże zmieniły się czasy. Obecnie w mojej pracy muzycznej używam profesjonalnych instrumentów, i nie muszę ich sam „produkować”.

 

Janusz Blecharz